top of page

„Widziałam, że myślami był już tam. To było powołanie, któremu nikt nie mógł się sprzeciwić. Ani on, ani ja”

IMG_9514.jpeg

Oksana ma 40 lat. Wcześniej pracowała w dużych międzynarodowych firmach jako menadżerka wyższego szczebla, specjalistka od HR i dyrektorka wykonawcza. Po wybuchu pełnowymiarowej wojny zrezygnowała z zatrudnienia i zaczęła szukać możliwości, dzięki którym w nowych okolicznościach mogłaby być bardziej pożyteczna. Po śmierci męża definitywnie pożegnała się ze światem biznesu i doradztwa, aby skupić się na rozwijaniu wspólnoty oraz fundacji „Jesteśmy razem”.

Urodzeni dla siebie nawzajem tego samego dnia

Oksana i Wołodymyr poznali się przez internet. Od razu poszli na pierwszą randkę. Szybko okazało się, że mają urodziny tego samego dnia.

— Rozumieliśmy się, byliśmy tacy sami. W naszej relacji było bardzo łatwo, bo sobie nie przeszkadzaliśmy. Wręcz przeciwnie, troszczyliśmy się o siebie nawzajem, wspieraliśmy się i wzrastaliśmy razem. To był bardzo harmonijny, dobry i głęboki związek. 

 

Łączyła ich wspólna pasja – podróżowanie. Para niemal co weekend jeździła w różne zakątki Ukrainy. Planowała wspólnie zwiedzić kolejne ciekawe miejsca, również za granicą. Zdaniem Oksany cztery miesiące, które Wołodia w 2014 roku spędził w rosyjskiej niewoli, sprawiły, że żył tak, jakby każdy dzień miał być ostatni. Z całych sił starał się cieszyć życiem.

 

— Mógł spacerować bez końca. Kiedy ja padałam z nóg, on dalej chciał oglądać świat. O wszystko dopytywał. Chłonął jak gąbka każdy kawałek urokliwego krajobrazu, każdy piękny moment życia.

 

Oksana i Wołodymyr mieli wiele wspólnych planów na przyszłość: chcieli kupić dom, mieć dzieci, przygarnąć psa i założyć razem firmę. Wołodymyr odniósł zawodowy sukces. Był kierownikiem do spraw zakupów w supermarkecie z ukraińskimi towarami. Tuż przed rozpoczęciem wojny na pełną skalę zaproponowano mu stanowisko dyrektora.

 

Wzięli tylko ślub cywilny. Aby wziąć ten kościelny, Wołodia chciał się najpierw oświadczyć w pięknym miejscu. Wszystko miało być romantyczne i wyjątkowe. Jednak tak się nie stało. Ten zamiar, podobnie jak wszystkie inne plany, bezlitośnie pokrzyżowała wojna.

 

„Widziałam, że myślami był już tam”

Wołodymyr został ochotnikiem batalionu „Donbas” już w 2014 roku. Walczył w Iłowajsku i Szyrokino, po czym trafił do rosyjskiej niewoli. Do życia w cywilu wrócił w 2016 roku, ale nadal wspierał obrońców na froncie i pomagał rodzinom poległych bohaterów.

24 lutego 2022 roku Wołodymyr zabrał Oksanę do Użhorodu. Myślała, że zatrzymają się tam razem. Jednak już po drodze, obserwując ukochanego, zrozumiała, co będzie dalej:

 

— W czasie jazdy każdy jego mięsień był już napięty. Jak u drapieżnika, który zaraz rzuci się do ataku. Widziałam, że myślami był już tam. Zrozumiałam, że to go wzywa. To było powołanie, któremu nikt nie mógł się sprzeciwić. Ani on, ani ja.

 

Zdałam sobie sprawę z tego, że czego bym nie powiedziała lub nie zrobiła, decyzja została już podjęta. Postanowił tak, a nie inaczej, bo wiedział, jak ciężkie i niedobre czasy nadchodzą. Był gotowy stanąć w obronie kraju. Miał w sobie taką determinację, odwagę w spojrzeniu, niczym drapieżny ptak.

 

Gdy Wołodymyr wrócił z Użhorodu, od razu wstąpił w szeregi sił zbrojnych. Powierzono mu szkolenie nowych rekrutów w Kijowie. On jednak chciał się dostać na linię frontu, aby walczyć ramię w ramię z towarzyszami broni. Udało mu się to w lipcu 2022 roku, jednak nie na długo. Już tydzień później rakieta wroga trafiła w budynek, w którym znajdował się oddział Wołodymyra. W momencie śmierci miał on stopień starszego porucznika.

 

„Chciałam odnaleźć każdą z nich”

 

Znajomość psychologii i duże doświadczenie w zarządzaniu ludźmi pomogły Oksanie bardziej świadomie przeżyć stratę. Jak przyznaje, czytając literaturę specjalistyczną, ma wrażenie, że podświadomie już wszystko wie i rozumie. Pewnie dlatego tuż po stracie męża odizolowała się od innych osób i pozwoliła sobie nie unikać bólu: 

 

– Dałam sobie przyzwolenie na to, żeby tonąć. Zrozumiałam, że nie mogę blokować tych uczuć, nie mogę przed nimi uciekać. Później i tak skądś wyjdą, i to wraz z problemami, z którymi nie będę w stanie sobie poradzić. Jakoś udawało mi się to świadomie kontrolować. Kiedy czułam, że jest już naprawdę źle, wstawałam i wychodziłam na zewnątrz. Granica między pozwoleniem sobie na przeżywanie żałoby a upadkiem na samo dno jest bardzo cienka. 

 

Oksana od samego początku pełnowymiarowej inwazji chciała aktywnie pomagać, ale – jak sama przyznaje – nie od razu jej się to udało. Podczas gdy w świecie biznesu czuła się jak ryba w wodzie, praca wolontariuszki w warunkach wojny była zupełnie nowym doświadczeniem. Wszystko się ułożyło, gdy Tetiana Wacenko, współzałożycielka wspólnoty „Jesteśmy razem” dla żon, które straciły mężów na wojnie, zaprosiła Oksanę, aby do nich dołączyła.

 

– Przyszłam, bo zrozumiałam, że chcę rozmawiać z osobami, które czują teraz to samo co ja. Spędzałam całe dni we wspólnocie, dużo rozmawiając. Jakoś udawało mi się nie tylko wylewać swój smutek, ale też wspierać przy tym inne kobiety. A potem zdałam sobie sprawę z tego, że takich jak my jest bardzo dużo, dlatego musimy rozszerzać naszą działalność.

 

Rolka o Wołodii, którą Oksana nakręciła spontanicznie w ulubionej kawiarni, pomogła przyciągnąć uwagę szerszej publiczności. Kilka godzin po publikacji wideo miało 10 tysięcy wyświetleń, a liczba ta, ku zaskoczeniu Oksany, nadal rosła. Ostatecznie filmik obejrzało 800 tysięcy użytkowników Instagrama i półtora miliona osób na Facebooku.

 

— Zrozumiałam, że to rodzaj wsparcia i twórczej energii, która pomaga zrobić coś pożytecznego.


Gdy materiał wideo wywołał tak  niesamowity odzew, Oksana zaczęła opowiadać w mediach społecznościowych o wspólnocie „Jesteśmy razem”. Wiele kobiet, które później do niej dołączyły, dowiedziały się o istnieniu grupy właśnie z postów Oksany. Jednocześnie kontynuowała ona dzieło Wołodymyra: rozpoczęła zbiórkę na mikołajkowe prezenty dla 25 rodzin poległych bohaterów. Ostatecznie dzięki wrażliwości i pomocności darczyńców udało się skompletować paczki dla 300 dzieci i 200 matek.

Stopniowo coraz więcej osób wyrażało chęć wspierania obrońców i ich bliskich. Oksanie na portalach społecznościowych składano oferty pomocy humanitarnej, prawnej i psychologicznej. Zaczęła więc koordynować działania w ramach fundacji „Jesteśmy razem”, aby skuteczniej odpowiadać na potrzeby swojej społeczności.

 

— Przekonałyśmy się, że nasza społeczność jest wyjątkowa. Nie mogłam przestać, byłam poruszona, bo zrozumiałam, że takich jak ja jest coraz więcej. Chciałam odnaleźć każdą z nich.

 

Oksana poczuła, że to właśnie jest jej powołanie, dlatego w pełni poświęciła się działalności wolontariackiej oraz społecznej. Nawet gdy zaproponowano jej dobrą pracę na stanowisku dyrektorskim – odmówiła. Uznała, że nie będzie w stanie połączyć obu zajęć.

 

— Widziałam, że nasza działalność się rozrasta, dostawałyśmy mnóstwo komentarzy i podziękowań od kobiet. Wtedy zrozumiałam, że właśnie tu i teraz jestem najbardziej potrzebna. Nawet jeżeli jest to zajęcie nieodpłatne, powinnam to robić. To silniejsze ode mnie.

Rady dla kobiet, które straciły mężów

 

Przede wszystkim oddychać i dziękować, ponieważ ból trzeba zamienić we wdzięczność. W przeciwnym razie może nas całkowicie pochłonąć. 

 

— Warto stosować różne praktyki oddechowe. Podczas silnego stresu najpierw spłyca się oddech, przez co narządy zaczynają działać nieprawidłowo. A potem nadchodzi taka lawina chorób, że trudno coś z tym zrobić.

 

Ważne jest też jednoczenie się z innymi. To daje możliwość opowiedzenia o wszystkim i nietrzymania bólu w sobie, nieblokowania go. Aby ostatecznie odpuścić i krok po kroku pożegnać wspomnienia oraz przeszłość z ukochanym, warto realizować wspólne marzenia:

 

— W miarę możliwości trzeba spełniać wspólne marzenia, począwszy od tych małych. To pozwala postawić kropkę, stopniowo pożegnać się z tamtym życiem i znów zacząć marzyć, już samodzielnie.

 

„Usłyszeć swój głos, aby znaleźć siłę do dalszego działania”

We wspólnocie „Jesteśmy razem” Oksana na różne sposoby dzieli się swoimi doświadczeniami z innymi kobietami. Prowadzi na przykład szkolenia z miłości do siebie. Niebawem chciałaby otworzyć Szkołę Szczęścia. Wspomina, że to Wołodia marzył o tym, aby uczyła i pomagała innym zmieniać swoje życie: zdobyć to, czego pragną, i osiągnąć nową jakość. Oksana czuje, że jest w tym dobra.

 

Obecnie stara się choć trochę zadbać o siebie, aby mieć siłę na realizację wszystkich planów i przygotować się na zimę, która zapewne nie będzie dla Ukrainy łatwiejsza niż poprzednia.

 

— Teraz próbuję się usłyszeć. Przygotowuję siebie, swoje ciało, swoją świadomość na zimę. Bo zima będzie ciężka i potrzeba siły, żeby ją przetrwać.

Mimo wszystko bywa, że coś nagle jakby się przełączy. Jeśli czujesz się dobrze, to na pewno za jakiś czas będzie tak źle, jak było dobrze. To emocjonalna huśtawka i zdarza się, że jestem w bardzo złym stanie psychicznym. Jednak jest tak już coraz rzadziej, dlatego staram się usłyszeć swój wewnętrzny głos. Sadzę kwiaty, przytulam koty, spaceruję na łonie natury, chodzę na masaże, regeneruję się – próbuję w ten sposób uspokoić swój mózg, bo po prostu się przegrzewa, pracuje bez przerwy, nawet w nocy. A to bardzo wyczerpujące.

Tekst, wywiad: Julia Ivanochko

Tłumaczenie z języka ukraińskiego: Julia Ivanochko

Redakcja: Alicja Straburzyńska

Korekta: Anna Michałowicz

bottom of page