top of page
Бондарева copy.jpg

„Zawsze będę stać z Tobą ramię w ramię i podawać Ci amunicję”

Tetiana ma 35 lat. Przed pełnoskalową wojną wraz z mężem prowadziła w Kijowie małą kawiarnię, w której pracowała jako baristka, a pomagał jej młodszy brat. Zajmowała się także tworzeniem własnych słuchowisk z bajkami: współtworzyła projekt „Bajeczki dla śpiochów” i uczęszczała na kurs dubbingu. Wojna na pełną skalę zmieniła życie kobiety. Obecnie jej głównymi zajęciami są społeczność i fundacja „Jesteśmy razem”.

„To ten przypadek, w którym pierwsza miłość jest na całe życie”

Z Denysem poznali się w studiu cyrkowym w Połtawie, skąd oboje pochodzą. Ona miała wtedy 15, a on 19 lat. Zaczęło się od przyjaźni, która z czasem przyjmowała różne formy: bywało, że często się widywali, ale był też moment, że mieszkali w różnych miastach. Tetiana przyznaje jednak, że Denys od razu ją zauroczył:

— Szalenie się w nim zakochałam. To ten przypadek, w którym pierwsza miłość jest na całe życie. Niezależnie od tego, jak wszystko miałoby się potoczyć, trudno mi było sobie wyobrazić życie bez niego. A więc w wieku 15 lat zadurzyłam się po uszy.


Kilka lat później, gdy Denys studiował już w Kijowie, Tetiana przyjechała do niego w odwiedziny. Oboje przeżywali w tamtym czasie ciężkie chwile, ale wzajemne wsparcie i bliski kontakt pomogły im uporać się z trudnościami. To uświadomiło Tetianie i Denysowi, jak ogromny wpływ mają na siebie nawzajem  oraz ile dla siebie znaczą. Zostali parą.

— Nigdy w nic się nie angażowałam, ale w pewnym momencie stwierdziłam, że pilnie musimy otworzyć własną kawiarnię. Tak też zrobiliśmy. Powiedział: „Jezu, no dawaj”.


Denys był kaskaderem, aktorem i nauczycielem ruchu scenicznego na kilku uniwersytetach. Lubił też majsterkować i pracować rękoma. Na przykład razem ze znajomym rekonstruował zabytkową broń: tworzył repliki pistoletów i szabli.

Po przyjściu na świat dziecka para nie zrezygnowała z intensywnego trybu życia. Synek od najmłodszych lat towarzyszył im w różnych zajęciach, a oni czerpali radość z rodzicielstwa.

 

— Syn dorastał przy nas i towarzyszył nam w tym, czym się akurat zajmowaliśmy. Nigdy nie powiedzieliśmy: „O, nie, mamy dziecko, nie możemy…”. Zawsze mogliśmy, a dziecko po prostu braliśmy ze sobą. Syn dorastał na treningach kaskaderskich ojca. Latem jeździliśmy na grzyby, na ryby, pod namiot. Na początku mieliśmy jeszcze ochotę dzwonić do znajomych i proponować, żeby pojechali z nami, bo niby jak to tak: sami. W pewnym momencie zdaliśmy sobie jednak sprawę z tego, że tak naprawdę nikogo nam nie trzeba. Wystarczy, że jesteśmy w trójkę lub we dwoje, gdy syn zostawał z moimi rodzicami. I tyle. Ryby biorą, płonie ognisko, a nam jest dobrze we własnym towarzystwie.

Człowiek z duchem wojownika

Tetiana wierzy, że zdarzają się ludzie, którzy – choć nie są  zawodowymi żołnierzami – mają ducha wojownika. Uważa, że Denys taki właśnie był: odważny, uczciwy, mający głębokie poczucie sprawiedliwości. Ona i mąż rozumieli, że nadchodzi wojna. Tetiana podświadomie czuła, że ​​Denys dawno  podjął już tę decyzję: gdy wszystko się zacznie, pójdzie do wojska.

 

— Ważne jest dla mnie to, że zdążyłam mu powiedzieć o tym, jak bardzo jestem z niego dumna i że akceptuję jego decyzję. Choć teraz jej konsekwencje muszę ponosić już sama. Powiedziałam mu wtedy: „Zawsze będę stać z Tobą ramię w ramię i podawać Ci amunicję”.


Denys od razu dołączył do  powietrzno-desantowej brygady szturmowej Sił Zbrojnych Ukrainy. W pierwszym tygodniu od rosyjskiej inwazji walczył pod Połtawą, a od początku marca pod Huliajpołem w obwodzie zaporoskim. Tymczasem Tetiana zaczęła aktywnie działać jako wolontariuszka. Zbierała fundusze, aby zapewnić mężowi i jego towarzyszom broni wszystko, co tylko mogła znaleźć w kraju lub za granicą.

Kiedy tylko nadarzała się okazja, rozmawiali o przyszłości i wspólnym życiu – żeby nie wspominać o piekle, przez które Denys musiał przechodzić każdego dnia w ciągu trzech miesięcy pobytu na froncie. Cały czas był na pierwszej linii, walczył z wrogiem twarzą w twarz.

— Powiedzieć, że to było trudne, to jak nic nie powiedzieć. Do dziś czasem drżą mi palce od ciągłego trzymania telefonu. Cały czas przepełniał mnie ogromny strach, że mogłabym przegapić wiadomość lub telefon od męża. Nieważne, jak intensywnie wmawiasz sobie, że wszystko będzie dobrze, że on wróci, podświadomie to czujesz: każda wiadomość, każda rozmowa może być tą ostatnią. A ty po prostu okropnie się boisz, że ją przeoczysz.

 

Podczas jednej ze swoich ostatnich misji Denys pomagał rannym towarzyszom przedostać się z ostrzeliwanych okopów do bezpieczniejszego miejsca. Po udanej ewakuacji, na rozkaz dowódcy, wrócił na pozycję zerową (najbardziej wyeksponowany odcinek linii frontu – przyp. red.). Następnego dnia Denys wraz z dwoma innymi żołnierzami znów musieli uciekać. Mimo intensywnego ostrzału artyleryjskiego udało im się wskoczyć do samochodu. W czasie jazdy drogą w złym stanie autem zarzuciło na pobocze. Wtedy pod kołami, dokładnie pod siedzeniem Denysa, wybuchła mina. Zginął na miejscu, a obaj jego towarzysze cudem przeżyli.

Gdy dzielisz się bólem z innymi, trochę łatwiej jest z nim żyć 


20 maja 2022 roku Tetiana udała się do Kijowa, aby na stałe zamknąć kawiarnię. Nie była w stanie dalej tam pracować. Następnego dnia zadzwoniła siostra męża i poinformowała kobietę o śmierci Denysa. Tetiana nie umiała nic powiedzieć przez prawie cały dzień.

— Szczerze mówiąc, moje życie wtedy się skończyło, bo umarłam tam razem z nim.

Aby podzielić się swoim bólem i doświadczeniem straty z innymi osobami, Tetiana zaczęła prowadzić stronę na Facebooku. Stopniowo nawiązywała kontakt z kobietami, które również straciły mężów. Tak powstał czat z 20 uczestniczkami.

 

— Żadna z nas nie pamiętała, jak się oddycha. Mierzyłyśmy się z tym, do jakiego stopnia społeczeństwo, w którym żyjemy i za które tak naprawdę oni zginęli, nie akceptuje i nie rozumie naszego bólu, dewaluuje życie naszych mężów, nasze relacje, nasze uczucia i nas same. A oni przecież poszli za to społeczeństwo walczyć.

 

Liczba próśb o dołączenie do czatu stale rosła, więc Tetiana utworzyła grupę „Jesteśmy razem”. Wspomina, że ​​bardzo szybko wypaliła się emocjonalnie od nieustannego kontaktu z partnerkami poległych żołnierzy oraz z bólem, którego doświadczały. Tetianę wsparła wtedy Oksana Borkun, współzałożycielka „Jesteśmy razem”. Projekt mógł więc dalej działać i ewoluować.

 

— Nie mam pojęcia, jak w takim stanie psychicznym potrafiłyśmy z Oksaną to zrobić. Tak bardzo oddałyśmy się tej sprawie, że chyba nie tylko wspierałyśmy tamte kobiety, ale też pomagałyśmy same sobie. Dziewczyny nie mogły dołączać do społeczności samodzielnie, musiały najpierw napisać wiadomość do mnie albo do Oksany. Niby wymagałyśmy minimalnej ilości informacji – opowiedz trochę o sobie, o nim – a przefiltrowałyśmy tyle historii, że w pewnym momencie nie miałam już na to siły. Musiałam się na jakiś czas zdystansować.


Gdy Tetiana wróciła do działalności we wspólnocie, zaczęła organizować transmisje, podczas których członkinie grupy „Jesteśmy razem” czytały książki i o nich dyskutowały. Kobieta opowiada, że wirtualne spotkania stały się czymś w rodzaju terapii grupowej.

W październiku 2023 roku liczba osób należących do społeczności przekroczyła dwa tysiące. Administratorki grupy, w tym Tetiana, niezmiennie wspierają każdą kobietę, która potrzebuje pomocy w uporaniu się z dotkliwą stratą. 

Rady dla kobiet, które straciły mężów

Tetiana szczerze przyznaje, że nie zawsze potrafi znaleźć odpowiednie słowa dla kobiety, która właśnie straciła męża. Zdaniem Tetiany na początku najważniejsze to po prostu słuchać, a dopiero później można się starać wesprzeć daną osobę rozmową. Frazesy takie jak „to minie” według Tetiany brzmią fałszywie, nie podobają się jej, dlatego żadnej kobiecie nic takiego nie mówi.

— Ból nie minie. Pozostanie, ale się zmieni. Bardzo dobrze, jeśli przerodzi się we wdzięczność mężowi za wspólne życie, za to, jaki miał na ciebie wpływ, za wspólne osiągnięcia, za to, że był częścią twojego życia i nadal nią będzie. Kiedy pojawia się uczucie wdzięczności, ciepła wobec niego, to dobrze. Chodzi o to, aby żyć.


Zamiast udzielać rad, Tetiana opowiada o tym, co stało się dla niej ważne i kim postanowiła być.

— On był honorowym żołnierzem. Nie mógłby mieć niehonorowej żony. Muszę więc żyć z honorem. Mąż zawsze był dumny ze mnie i z moich osiągnięć, wierzył we mnie. I będę żyć tak, aby dalej mógł być ze mnie dumny. Żyć za nas dwoje, choć to bardzo bolesne. Patrzeć na świat za dwoje.

Honor jest dla mnie bardzo ważny. Nie jestem ofiarą. Tak, jestem wdową. Mój mąż zginął w obronie kraju. Jestem z niego dumna i chcę, żeby on był dumny ze mnie. Jestem godna mojego męża, jestem godna jego czynu. Będę z godnością i honorem nieść pamięć o nim i jego ofierze. 

„Plany zostały gdzieś w poprzednim życiu”

Tetianie niezwykle trudno jest teraz cokolwiek planować. Wydaje się jej, że to pozostałość „jakiegoś przeszłego życia”. Opowiada, że w sierpniu 2022 roku wróciła​​ za kierownicę samochodu  i od tego czasu regularnie wyjeżdża na niedalekie wycieczki. Na razie planuje tylko, kiedy i dokąd uda się następnym razem.

— To jest mój sposób: cały czas być w drodze. To też swego rodzaju ucieczka od siebie, choć rozumiem, że od siebie nie można uciec. Jednak bycie w drodze to mój sposób na szukanie wsparcia. Nawet jeśli mam świadomość, że stabilności, domu nigdy już nie znajdę ani nie poczuję.


Wszystkie większe, długoterminowe plany są związane z Denysem. Tetiana mówi, że chciałaby napisać o nim książkę.

— Moim celem jest opowiadanie o naszych bohaterach na większą skalę. Trwa wojna informacyjna,  w której tak właśnie mogę walczyć. Bardzo ważne jest, aby nieustannie mówić prawdę o tej wojnie. A jeśli chodzi o mnie… Nie wiem, ile czasu musi jeszcze minąć, zanim zechcę zaplanować i zrobić coś dla siebie.

Tetiana stara się także kierować uwagę społeczeństwa na doświadczenia kobiet, które na wojnie straciły mężów. Zorganizowała już dwie wystawy fotograficzne na ten temat – w USA i Hiszpanii. Tetiana ma planach pokazanie tych zdjęć w jak największej liczbie miast i krajów.

— Staram się działać i nie przestawać. Czuję, że gdy się zatrzymam, to już nie ruszę z miejsca, rozpadnę się na milion kawałków i nikt nie pomoże mi się pozbierać. Nie potrafię teraz wypowiadać pięknych haseł afirmujących życie. Wierzę w nasze zwycięstwo, ale wiem też, jak trudna jest sytuacja na froncie. Są tam moi przyjaciele… Ale idziemy do przodu.

Tekst, wywiad: Julia Ivanochko 

Tłumaczenie z języka ukraińskiego: Julia Ivanochko

Redakcja: Alicja Straburzyńska 

Korekta: Anna Michałowicz 

bottom of page